Skip to main navigation Skip to main content Skip to page footer

Krzysztof Bryła

Kasia Śmigielska: Jak oceniasz Wrocław jako miejsce kultury i sztuki?
 

Krzysztof Bryła: Wrocław to chyba coraz bardziej miasto festiwali, ale co jeśli akurat żadnego akurat nie ma?
Duże instytucje pewnie mają się świetnie i jak ktoś chce robić coś oddolnie to też da radę... Ale zwykle po roku dwóch to ucicha lub wyjeżdża do Warszawy... Także, mam nadzieję, że jeszcze nie szukasz miejsca W-Wie 
Myślę, że Wrocław jest przykładem "kapitalizmu sztuki " (nie wiem, czy jest cos takiego, czy teraz to wymyśliłem) w znaczeniu rozwarstwienia społecznego. (Krzysiu spokojnie) W sensie "bogaci" zgarniają wszystko, a biedni są dalej biedni. Bogaci, czyli Galerie Sztuki, fundacje z ugruntowaną, czy raczej grantową pozycją, z zapleczem, infrastrukturą i ludźmi od grantów itd mają pieniądze z ministerstwa, czy od miasta i luzik. A biedni artyści, którzy nie są jedynym na milion milionów artystów, którzy szybko zrobili karierę... Cóż szukają sobie roboty...Czy może być inaczej? Nie sądzę. Co wyjdziemy na ulicę i będziemy protestować? Po demonstracjach nauczycieli widzieliśmy, że naród ma ich w głębokim poważaniu. Nauczycieli! Pewnie jako zemsta za lata spędzone w szkole pewnie i słusznie. Ale artyści? Z łatką darmozjadów których nikt nie potrzebuje? Ooo chciałbym to zobaczyć. Tłumy artystów na ulicach... piękne transparenty, wykwintne hasała, które krzyczą: jest nam za dobrze, słyszycie? Musimy cierpieć by tworzyć! Przestańcie kupować nasze arcydzieła i chodzić na nasze wystawy! My też chcemy mieć problemy! Tylko tak to widzę...
 

K. Ś.: Kto lub co miało wpływ na to, że wszedłeś na ścieżkę sztuki?
 

K.B: Odpowiem klasycznie, jak miliard artystów przede mną i miliard po mnie.... Moja odpowiedz, będzie wniesieniem piasku na pustynie, pytaniem w Żabce czy ma pan apkę? Będzie nudą: Od zawsze rysowałem. Tak, odkąd pamiętam rysowałem. Niestety nie poszedłem do liceum plastycznego oddalonego o 50 km od mojego rodzinnego Biłgoraja, tylko do technikum mechanicznego oddalonego o 3 min od mojego domu. Rodzice myśleli, że szybciej zrobię tam karierę? Tego nie wiem. Na pewno szybciej wrócę w domu. Jedyne co było fajne w tej szkole, to rysowanie śrubek. Faktycznie byłem dość dobry z rysunku technicznego. Na tyle dobry, że stałem się wybawieniem dla większości mojej klasy. Nie chodzi oto, że jakoś specjalnie cenili moją twórczość, raczej cenili 4-rę z rysunku za 15 ziko. Ja, jak rasowy fałszerz sztuki wiedziałem, ze rysunki nie mogą być idealne, bo nikt nie uwierzy kto je wykonał. One mają być na 4. Plan był doskonały.
Niestety szybko się okazało, że 15 złotych to stanowczo za mało za tyle pracy. Ciąłem koszty, by moja firma fałszerska mogła związać koniec z końcem. Kupowałem najtańszy blok techniczny, który miał taką charakterystyczną barwę. Już wtedy znałem się na kolorach i wiedziałem, że to był kolor paskudny. Robota jakoś szła... rysunek za rysunkiem. Niestety trafiłem na godne rywala dr. Sowę - pozdrawiam serdecznie. Doktur wnikliwie badał rysunki i od razu wychwycił błąd który celowo popełniłem. Nie przewidziałem tylko tego, że to nie może być ten sam błąd! Doktur Sowa odłożył 15 rysunków z tym samym błędem. Zaimponował mi swoją wnikliwością oraz wiedzą o kolorach: wszystkie rysunki są na tym paskudnym kolorze! Nie pamiętam jaki był finał tej krótkiej dygresji. Niestety na pewno nie taki jak w normalnych krajach, że za takie oszustwo powinni mnie wyrzucić do szkoły technicznej. A ja na białym koniu rozpoczynam edukację od nowa w liceum plastycznym. Jakie było pytanie? A, no tak: Mama
 

K.Ś.: Jaki artysta lub dzieło jest Ci najdroższe, najważniejsze?
 

K.B.: Nie ma ulubionych dzieł. Mam raczej ulubione postawy artystyczne René Magritte, Ryszard Winiarski, Luccio Fontana, Roman Opałka
 

K.Ś.: Zaglądnijmy w kuluary: kiedy i jak zajmujesz się tworzeniem? 
 

K.B.: heheh, wtedy, gdy nie zarabiam. Od roku prowadzę Zakład Malarstwa, miejsce w którym prowadzę kursy rysunku i malarstwa, szkolenia dla branży kreatywnej, wykonuje zlecenia artystyczne i swoje autorskie obrazy (ceowo na końcu). Na początku jest bodziec wizualny, który maluję dość realistyczne. Zwykle jest to zamknięty wycinek rzeczywistości ostatnio wirtualnej (patrz wystawa #art). Kolejnym, często długotrwałym działaniem intelektualnym, staram się zapomnieć o tym obrazie, by móc do niego wrócić z jakimś kontekstem. Moje obrazy nie są zbyt apetyczne wizualnie. raczej powiedziałbym, że ujdą. Takie danie z Matrixa, które jest wizualną nieatrakcyjną papką, ale dostarcza niezbędnych (dla mnie, często tylko dla mnie) minerałów i tego co dostarcza jedzenie 
 

K.Ś.: Czy uważasz, że można żyć "ze sztuki"?
 

K.B.: Tak, ale co to za życie.
 

K.Ś.: Pracujesz w nurcie malarstwa iluzjonistycznego. Dlaczego akurat ten rodzaj malarstwa jest dla Ciebie tak ważny i czy malarstwo iluzjonistyczne jest ucieczką od rzeczywistości, czy możesz nim zaklinać rzeczywistość?
 

K.B.: Zaklinanie jest tu idealnym określeniem. Lubię rzeczy i czynności z pozoru niepragmatyczne. W jakiś tam sposób uważam, że jest to esencja człowieczeństwa - kultura niematerialna. Swoimi iluzjonistycznymi obrazami odbieram rzeczom funkcję, do której zostały powołane. Została tylko funkcja postrzegania i kontekstu i jakiejś zabawy intelektualnej. A dlaczego iluzjonistyczne malarstwo? Po pierwsze ze sposobu mojego postrzegania rzeczywistości: widzę najpierw jakiś szczegół, a potem większy obszar. A po drugie: satysfakcja z wykonanego rzemiosła, czyli ze zbliżenia się do tego wycinka rzeczywistości. Jest to zwykle walka, walka przegrana. Nawet jak jest zwycięska to i tak pochłonęła zbyt wiele wewnętrznych ofiar. Muszę przyznać, dla mnie malarstwo jest 
w jakimś stopniu masochizmem i skazywaniem się na cierpienie.
 

K.Ś.: Jakie jest Twoje marzenie jako artysty?
 

K.B.: Zaskakiwać się swoimi obrazami, odnajdywać w nich kolejne dna. Nawet jak będę na dnie.
 

/02.05.2021, Wrocław/
 

Dziękujemy, a więcej informacji o tym co robi Krzysztof i o jego twórczości znajdziecie wpisując w wyszukiwarkę: Zakład Malarstwa Krzysztof Bryła